Relacja z 6. etapu

SS6W związku z obfitymi opadami deszczu i śniegu w Andach, dzisiejszy odcinek Rajdu Dakar został odwołany. Jest to spowodowane zamknięciem granicy w Paso de San Francisco na wysokości 4700 m n.p.m. Podczas czwartej edycji Dakaru po raz siódmy trasa rajdu miała przecinać Andy, w tym roku jednak z rajdowcami wygrała pogoda.

Zawodnicy dziś się nie ścigali, za to wszyscy – razem z mechanikami i resztą ekip – utworzyli ogromną dakarową karawanę, która przekroczyła granicę w innym miejscu. Jutro wszyscy zameldują się w Copiapó na starcie kolejnego odcinka. Będzie to pętla prowadząca wśród wzgórz, kaktusów i wydm, gdzie śnieg już nikomu nie będzie groził.

W rywalizacji pozostało jeszcze 130 motocyklistów, 125 załóg samochodowych, 71 ciężarówek i 21 quadów. Jutro przystąpią do etapu, którego meta będzie półmetkiem rajdu. A to dobra wiadomość dla wszystkich uczestników rajdu – na półmetku czeka ich bezcenny dzień odpoczynku (Rest Day).

- Dzisiaj jechaliśmy na wysokości 4700 metrów. W najwyższym punkcie przekraczaliśmy granicę i mieliśmy niepowtarzalną okazję podziwiać piękne widoki. To chyba jedyny moment na Dakarze, kiedy możemy sobie na to pozwolić, choć przyznam, że wolałbym rywalizację. Nie miałem żadnych problemów z różnicami ciśnień, jak również temperatur i rozrzedzonym powietrzem. Podobnie chyba większość zawodników. Pamiętam, że pierwszym razem, kiedy przejeżdżaliśmy przejście w Passe San Francisco, organizator ustawił mnóstwo punktów medycznych i butli z tlenem. Dzisiaj każdy radził sobie sam. Nie chcę się nastawiać, że będzie gorzej, ale lubię jechać OS po OSie, kiedy się rozkręcę. Szkoda, bo jutro będziemy otwierali drogę. Trasa zaplanowana na dziś była znacznie łatwiejsza, a jutro będzie pełno bardzo trudnych wydm. Z reguły ten, kto otwiera OS przegrywa go.  Chciałbym więc jak najmniej stracić, a może nawet odjechać, ale wiem, że na wydmach będzie trudne otwieranie trasy. Kiedy jedziesz pierwszy zawsze może zdarzyć się jakaś nieprzewidziana przygoda. Czy Stephane, czy Nani lepiej czują taką trasę i łatwiej jest im znaleźć ten optymalny ślad. Na poprzednim odcinku specjalnym, który udało nam się wygrać, mieliśmy już założony ślad. Obserwowałem Stephana i zastanawiałem się, w jaki sposób on odnajduje optymalną drogę, często skręcał w miejscach, w których wydawało by się, że trzeba jechać prosto. Będzie dla mnie chyba jutro cięższy dzień, najważniejsze będzie znaleźć optymalne tempo – powiedział Krzysztof Hołowczyc.